Zakaz narzekania
To jest to, co propaguję na swoim prywatnym blogu – zakaz narzekania powinien obowiązywać zawsze i każdego. Ale szczególnie jesienią, zwłaszcza tą późną, kiedy budzimy się, a za oknem szaro i siąpi ten najgorszy z możliwych deszczów – ta mżawka, którą Anglicy nazywają drizzle, a czujemy jakby mgła deszczowa padała na nas od dołu i nawet parasol nie pomaga. Narzekanie niczego nie zmieni. Ani pogody za oknem, ani tym bardziej naszego samopoczucia. Wręcz przeciwnie – pogorszy je, bo zbliży nas do stanu depresyjnego. Nic nie będzie nas cieszyło, nic nie będzie nam się podobało, zrobimy się nerwowi, wpadniemy w wir, bo sami się będziemy nakręcać i negatywnie nastawiać.
I tak oto zwykły deszczowy dzień może skończyć się katastrofą – kłopotami w pracy, kłótnią z mężem czy niepotrzebnym nawrzeszczeniem na dziecko. W rezultacie zamiast sobie pomóc go przetrwać, zepsujemy go, wprawiając się w jeszcze gorszy nastrój.
To jest to, co propaguję na swoim prywatnym blogu – zakaz narzekania powinien obowiązywać zawsze i każdego. Ale szczególnie jesienią, zwłaszcza tą późną, kiedy budzimy się, a za oknem szaro i siąpi ten najgorszy z możliwych deszczów – ta mżawka, którą Anglicy nazywają drizzle, a czujemy jakby mgła deszczowa padała na nas od dołu i nawet parasol nie pomaga. Narzekanie niczego nie zmieni. Ani pogody za oknem, ani tym bardziej naszego samopoczucia. Wręcz przeciwnie – pogorszy je, bo zbliży nas do stanu depresyjnego. Nic nie będzie nas cieszyło, nic nie będzie nam się podobało, zrobimy się nerwowi, wpadniemy w wir, bo sami się będziemy nakręcać i negatywnie nastawiać.
I tak oto zwykły deszczowy dzień może skończyć się katastrofą – kłopotami w pracy, kłótnią z mężem czy niepotrzebnym nawrzeszczeniem na dziecko. W rezultacie zamiast sobie pomóc go przetrwać, zepsujemy go, wprawiając się w jeszcze gorszy nastrój.