Autor książki zaznacza jednak, że były dziewczyny, które faktycznie myślały, że jadą do pracy w charakterze hostessy. Gdy orientowały się, że będą musiały świadczyć jeszcze inne "usługi", potrafiły odmówić i wrócić do Polski. Dziennikarz podkreśla jednak, że było ich niewiele, a większość zostawała.
-Szybciej takich pieniędzy w żadnej innej, a nawet podobnej pracy by nie zarobiły. Te ładniejsze i obrotniejsze z trzytygodniowego wyjazdu mogły przywieźć nawet 50 tysięcy złotych (plus napiwki) - pisze Krysiak.