No tak. W moim przypadku chyba nie namówiłby mnie pan na wstawanie o czwartej nad ranem, aby doświadczać tak wyjątkowych wrażeń. Jednak zaintrygował mnie moment przechodzenia, czyli wyjścia z ciała. Nie każdemu się to udaje. To kwestia dyscypliny, czy potrzebna jest także pomoc kogoś innego?
Sama dyscyplina wystarczy. To tylko kwestia tego, czy naprawdę się tego chce.
Zastanawia mnie też inna sprawa. Co w momencie, gdy opuszcza pan ciało i podróżuje a ktoś pana chce koniecznie obudzić. Moody twierdził, że może wtedy dojść do dramatu.
Tak wiem, tez się tego bałem. Zdaje się, że był taki eksperyment, gdzie osoba, która dokonywała eksterioryzacji była przez kogoś dotknięta. Potem kojarzę, że ta osoba opowiadała, że nie miała najlepszego samopoczucia. Odczuwała silny ból. W praktyce jednak, czego doświadczyłem, następuje szybki powrót do ciała i przebudzenie.
Odniosłem wrażenie, że w tym, co pan robi czuć potrzebę i prawdę. Zgadza się pan z tym?
Nie spodziewałem się, że da się to odczuć. Jeszcze faktycznie Pan da się namówić na „wyjście”.
To mogłoby być całkiem ciekawe doświadczenie. Dałbym się namówić, ale jest jedno, „ale”… nikt mnie nie zmusi do wstawania w środku nocy(śmiech).
No nie jest to łatwe. Jednak, gdy się ma cel to wszystko da się zrobić. Z perspektywy czasu oceniam, że to początki były łatwe. Gorzej po latach…
…bo, trudniej się wraca?