W jednym zdaniu można streścić tą książkę słowami, że lokalne przygody byłej dziwki, która ma ambicję zostać Magistrem z biegiem czasu przekształcają się w bliżej nieokreśloną epicką (chyba) misję ratowania ludzkości przed pradawnym złem, powracającym z wygnania. Nudne do bólu. Przed przeczytaniem należy skontaktować się z lekarzem lub farmaceutą. Dzięki niekonsekwencji w zaprezentowanych przez autorkę działaniach postaci, które nieśmiertelne, obdarzone niezwykłą mocą w niektórych sytuacjach, jakby zapominając, co potrafią, zachowują się czasem, jak lis zagoniony przez myśliwych i nie potrafią podejmować żadnych decyzji.
To powoduje, że mamy wrażenia jakbyśmy oglądali jakiś brazylijski tasiemcowy serial w dodatku trzeciego gatunku. Szkoda, bo sam pomysł na książkę wydaje się świetny. „Uczta dusz” nie rzuca na kolana, mam wrażenie, że tylko prawdziwi twardziele przeczytają wszystkie tomy i to pod warunkiem, że nie mają zbyt wielkich wymagań. Pominąć należy okładkę książki, bo tutaj grafik raczej nie wniósł niczego interesującego, a to z pewnością przełoży się na sprzedaż tego dzieła.