Aż przyszedł dzień porodu. Ból był niemiłosierny. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że rodzenie dziecka jest tak ogromnym cierpieniem. Miałam wrażenie, że umrę, chciałam wyskoczyć przez okno. Kilkanaście razy mówiłam, że wychodzę, proszę mnie wypisać, nie chcę rodzić, odwołujemy to!. Jednak On był obok. Podtrzymywał mnie w czasie skurczy, żartował, tulił. Był oazą spokoju, jakby nie działo się nic specjalnego - jak byśmy byli u stomatologa, a nie na porodówce! Nawet w momencie parcia był wesoły, ciekawy, a jego obecność dodawała mi sił. I nagle nasz Syn pojawił się na świecie. A mój Ukochany... zupełnie o mnie zapomniał. Zaczął się liczyć tylko nasz Syn. Patrzył na niego zakochanymi oczami, jak nigdy na mnie! Jednocześnie ciągle strofował mnie, że jestem za mało uważna i delikatna, że zrobię mu krzywdę.
- Lifestyle
0 komentarzy
Czytelniczka podzieliła się swoimi przeżyciami z dnia porodu!
Brak komentarzy dla tego artykułu.