Piątek. 23.00. Siedzę na miękkiej skórzanej kanapie w warszawskim klubie New Orleans Gentlemen’s Club. Przyćmione światła, wzorzyste tapety, kryształowe żyrandole, aksamitne poduszki. Na scenie wokół srebrnej rurki wiruje atrakcyjna blondynka. Patrzę z podziwem, jak w 15-centymetrowych szpilkach z pleksiglasu i mikroskopijnych stringach wspina się do góry, wygina, robi szpagaty i obroty. Po występie dostaje burzę oklasków. Najgłośniejszy aplauz dochodzi zza stolika, przy którym siedzi... para. Oboje koło trzydziestki. Kobieta nie kryje ekscytacji. Widać, że jest już po kilku drinkach, przytula się do partnera, szepcze mu coś do ucha. Po chwili daje znak tancerce. Znikają we trójkę na piętrze w jednym z VIP-roomów. Tam dziewczyna zaprezentuje im prywatny taniec, lap dance, zupełnie nago. – Przychodzą do nas najczęściej kobiety w wieku 20-35 lat – opowiada Natasza Rutkowska, 24-letnia tancerka i HR Manager w klubie New Orleans.
- Inne
0 komentarzy
Wieczór w klubie go-go!
Brak komentarzy dla tego artykułu.