Piekarnik nastawiamy na 180 stopni, ja piekłem góra-dół. Do średniego garnka wrzucamy masło, chwilę ogrzewamy na małym ogniu, dodajemy 100g cukru i wszystko podgrzewamy do momentu aż całość się rozpuści. Zdejmujemy z palnika, dodajemy wiórki i mieszamy. Całość będzie sypka, ale tym się proszę nie martwić. Musimy ją ostudzić.
Białka ubijamy na sztywno, pod koniec ubijania dodajemy powoli sok z cytryny, mąkę ziemniaczaną i 50g cukru. 1/3 ubitych białek mieszamy z wystudzoną masą kokosową, a resztę dodajemy stopniowo i delikatnie mieszamy.
Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia nakładamy małą łyzeczką naszą masę. Musimy zachować odstęp między ciasteczkami, bo delikatnie nam wyrosną. Mi wyszły dwie takie blachy jak na zdjęciu. Pieczemy około 15 minut, obserwujcie czy się za bardzo nie przypalają. Ciasteczka będą delikatne po upieczeniu, więc najlepiej studzić je na blaszce z piekarnika, po wystudzeniu będą zwarte i nie będą się rozlatywały.
Smacznego!