Ze skrzydełek odcinamy niejadalne końcówki i gotujemy skrzydełka w słonej wodzie. Nie za długo, tak tylko żeby się nieco zrobiły. Odrobinkę. Odcedzamy i zostawiamy do wyschnięcia. W międzyczasie drobno kroimy czosnek i natkę pietruszki.
Na woku/rondelku/innej patelni rozpuszczamy masło i solidnie zaprawiamy czarnym pieprzem, niech się trochę podsmaży żeby aromat z pieprzu wyszedł. Następnie dodajemy czosnek, natkę i trochę soli. Smażymy jeszcze ze 30 sekund.
Do masła i całej reszty dodajemy trochę oleju (dzięki temu masło się nie przypali) i dorzucamy skrzydełka. I smażymy na złocisto i chrupiąco. Wykładamy na talerz i całość zalewamy sosem maślanym.
Dobrze jest zaopatrzyć się w świeżą bagietkę, przyda się do maczania w maśle :) Smak jest genialny!
Jak widać na zdjęciach czosnek mi się kompletnie zjarał (pewnie za grubo pokroiłem), ale to nie problem. Zanim się zjarał to oddał masełku cały smak, wiec można już go po prostu wywalić :)